Sołectwo Nogowczyce
Nasza Miejscowość
Administracja
Naszą witrynę przegląda teraz 6 gości
Tradycje i zwyczaje w Nogowczycach - Po polsku |
Strona 3 z 3
Po polskuTRADYCJE I OBYCZAJE WE WSI NOGOWCZYCE( Autor Dominika Leszczyna ) Nogowczyce znajdują się w województwie opolskim. Nie są dużą wioską, bo mieszka tu około 250 mieszkańców. Jak na śląską wieś przystało, rozmawia się tu tradycyjnie w gwarze i kultywuje stare tradycje i obyczaje, które niestety w dzisiejszych czasach powoli zanikają. W mojej pracy chciałabym przedstawić zwyczaje, jakie panują w mojej miejscowości.Ważnym okresem każdego chrześcijanina są święta wielkanocne. U mnie we wsi zaczynają się one tradycyjnie wielkoczwartkową mszą i postem. W tym czasie dzwony przestają bić aż do wieczornej, sobotniej mszy więc zamiast bicia dzwonów słychać ministrantów z „klapaczkami”. W Wielki Piątek przed wschodem słońca trzeba się obmyć w pobliskiej rzeczce, co ma być pokutą za grzechy. Dziś każdy w domu ma już łazienkę, więc mało kto kultywuje ten zwyczaj. Każdy wierzący gospodarz musi w Wielki Piątek iść na pole z palmowymi krzyżykami, zrobionymi w niedziele palmową. Wierzymy że, przyniesie to urodzajne plony. W Wielką Sobotę w kościele są świecone pokarmy. Każdy produkt, który znajdzie się w koszyczku również jest symbolem np. jajko to znak nowego życia. W niedzielę, po powrocie z kościoła jest uroczyste śniadanie z pokarmów poświęconych dzień wcześniej. Ostatnim dniem świąt jest tzw. śmigus-dyngus, inaczej lany poniedziałek. Nie wiem, dlaczego, ale nie przepadam jakoś za tym świętem, chyba dlatego że zawsze jestem mokra jak szczur.Każda dziewczyna powinna być polana wodą, bo inaczej nigdy nie wyjdzie za mąż. Z „wdzięczności” za odwiedziny chłopcy dostają pisanki. Jedno jajko powinno być wyjątkowe (kolor czerwony symbol miłości), przeznaczone dla wybranka dziewczyny.Kolejną ważną uroczystość nazywamy żniwnymi. Obchodzone są w pierwszą niedzielę października. Wtedy to dziękuje się Panu Bogu za udane żniwa. Każda wieś robi koronę ze słomy i darów lata. Parafianie przynoszą do kościoła pełne kosze pokarmów i zostawiają je księdzu. Również ważnym elementem mszy jest symboliczny bochenek chleba i winogrono, które oznaczają ciało i krew „Pon Boczka”.Co roku w mojej wsi jest odprawiana specjalna msza przy kapliczce, ponieważ nie mamy kościoła. Wtedy to prosi się o błogosławieństwo dla wsi, o plony i o szczęście dla każdego mieszkańca. Ludzie idą w procesji do wszystkich wiejskich krzyży. Często po mszy sołtys zaprasza mieszkańców na mały poczęstunek.Dla każdego człowieka jeden z najważniejszych dni w życiu to ślub. Kiedyś, kiedy moi rodzice brali ślub, to wesela odbywały się w barakach. Barak ten był wypożyczany i stawiany u młodej pani na placu. Gdy stawiano barak, to już było wielkie święto, bo przychodzili wszyscy znajomi i sąsiedzi pomagać w jego ustawieniu... Jak już był gotowy, to go drużki z drużbami dekorowali.Tydzień przed weselem przychodziły kucharki i masarz. Najpierw kucharki piekły kołacz z makiem i serem, a masarz bił świnie i byka. Z mięsa wyrabiało się „wuszt i krupniołki”, a kucharki klepały kotlety i robiły rolady. Na dzień przed weselem szykowano obiad: „ zupa z nudlami, kluski, zołza, mięso i światłoł kapusta”. Wieczorem zaś zaczynał się „polter abend” . Do domu panny młodej przychodzili przebierańcy oraz zaproszeni goście. Podczas imprezy trzaskano szkło, rzucano plewy i inne śmieci, a młoda para musiała to wszystko posprzątać. Przebierańców i gapiów częstowano kołaczem, wódką weselną i zapraszało do wspólnej zabawy. Tak jest również współcześnie.W dniu wesela rano przyjeżdżała orkiestra i pięknie przygrywała do czasu, aż przyjechał pan młody. Najpierw musiał on „kupić” młodą panią bo inaczej rodzice by się nie zgodzili na ślub. Jak na tacę dał za mało pieniędzy, to starosta przyprowadzał mu jakąś starą kobietę, jeżeli dał dość pieniędzy, to przyprowadzano mu jego narzeczoną. Następnie było błogosławieństwo od rodziców, a po tym jechało się do kościoła. Po drodze do kościoła auto młodych wiele razy było zatrzymywane przez mieszkańców wsi. Ci im życzyli szczęścia, a za to dostawali czekoladę lub wódkę. Po ślubie jechało się na obiad i na zabawę. O północy były oczepiny, pan młody musiał odpiąć welon, a drużki mu w tym przeszkadzały. Gdy welon został już odczepiony, panna młoda rzucała go za siebie, a ta drużka, która go złapała, wiedziała, że pierwsza wyjdzie za maż. Potem młoda para szła do domu, a reszta gości bawiła się dalej. Na drugi dzień były poprawiny.Ostatnia tradycja, którą opiszę, jest skubanie pierza. Kiedy tylko nastawały długie zimowe wieczory, to w domach zaczynało się skubanie pierza. Przychodziło wtedy nawet i piętnaście kobiet dwa razy dziennie pomagać gospodyni w skubaniu. Trzeba było zawsze je porządnie ugościć śniadaniem, kawą i ciastem a wieczorem kolacją. W tym czasie można było usłyszeć liczne historie i plotki. Ostatni dzień skubania to był „fejder bal”. Na tę okazję przygotowano coś lepszego do jedzenia, np. sałatka kartoflana z kotletem i ciasto z kremem Jak pani domu była „porządna”, to postawiła zawsze coś do wypicia, przeważnie ajerkoniak. Niestety dziś już ten zwyczaj zanika, bo każdy woli sobie kupić kołdry w sklepie niż brudzić sobie w domu.W mojej pracy przedstawiłam najciekawsze według mnie tradycje i obyczaje, jakie panują lub panowały w mojej okolicy. Z przykrością patrzę, jak nowoczesność wypiera ileś tam lat tradycji. Mam jednak nadzieję, że pamięć o nich zostanie przekazana następnym pokoleniom. |